poniedziałek, 22 grudnia 2014

#3 New Motivation - The Worst Enemy

Zachęcam do pozostawiania po sobie komentarza.
_____________________________________________

**
-Justin, znów sześć.
-Woow, no nie możliwe. –rzuciłam ironicznie.
-Madison, jeden.
-Za co?
-Za darmo,
-Aha fajnie, dzięki,
-Proszę pani Mads napisała na bardzo dobrą ocenę. Wzięła się za siebie i znowu się dobrze uczy. To nie było by sprawiedliwe postawić jej jeden a mi sześć ,bo jestem bardziej faworyzowany. –rzucił Justin.
-Justin uwierz, nie jesteś bardziej faworyzowany.
-Owszem jestem ,ponieważ dostałem sześć ,a oddałem pustą kartkę. Za to Maddie wypełniając cały sprawdzian od góry do dołu dostała jeden.
-Justin niekoniecznie musiała udzielić dobrych odpowiedzi.
-Koniecznie bo sprawdzałem jej odpowiedzi i sam bym tak napisał.
-To czemu niby nic nie napisałeś u siebie? –zapytała podirytowana nauczycielka.
-Bo chciałem sprawdzić jak pani nas oceni ,jak widać niesprawiedliwie,
-W takim razie Justin dwie jedynki siadaj. Madison szóstka.
-Proszę pani to troszkę niesprawiedliwe ,że Justin dostał dodatkową jedynkę za powiedzenie prawdy. Nie sądzi pani? –rzuciłam.
-W takim razie masz dodatkową jedynkę ,siadaj,
-Dziękuję łaskawej pani za pozwolenie.
-Madison, za drzwi!
-To ja pójdę z nią. –rzucił Justin.
-Za drzwi i nie wracać do końca lekcji. –wykrzyczała zła nauczycielka.

**
-Bieber ty się nie zachowuj jak moja psiapsiółka coś już ci na ten temat mówiłam! -dodałam chamsko
-A ty Beer trochę szacunku okaż gdy dzięki mnie dostałaś szóstkę
-I dzięki tobie dostałam też jedynkę łosiu
-A ja dzięki tobie dwie jedynki seniorita 
-A co mnie  obchodzą twoje jedynki? 
-Bynajmniej powinny 
-Dobra nie księżniczkuj i tak ci poprawi te oceny
-Jesteś czasem tak irytująca ,że aż denerwuje sam twój widok
-Oh Bieberku schlebiasz mi
-Yyy  

**
-I mamy zamiar przesiedzieć tak cały dzień? -rzuciłam znudzona
-Jeśli masz jakiś inny pomysł to jestem otwarty na nowe propozycje 
-Zróbmy trochę przypału Mischell? Było by zabawnie ,Bieber psiapsiółeczko co o tym myślisz?
-Jeszcze raz tak powiesz ,a przysięgam ,że będziesz sobie szykowała dębową trumnę
-Dobra ,dobra zluzuj majteczki Justina 
-DZIEWCZYNO TAK MNIE IRYTUJESZ ,ŻE MAM OCHOTĘ CIĘ ZABIĆ -wykrzyczał
-Dobra Biebera uspokój się i pamiętaj za groźby można trafić do więzienia. Ja to wszystko nagrałam więc będziesz pierwszym podejrzanym jak mi się coś stanie misiaczku 
-BOŻE DAJ MI CIERPLIWOŚĆ BO JAK DASZ MI SIŁĘ TO JĄ ZABIJE ! -znów krzyczał
-No proszę państwa BIEBERA mi grozi, chyba wyprowadziłam psiapsiółkę z równowagi -zaczęłam się bezczelnie śmiać
-Śmiej się póki możesz kochanie -rzucił
-Czy to kolejne groźby kierowane w moją stronę maleńka? 
-Ja ci dam maleńką to będziesz mnie jeszcze na kolanach przepraszać 
-Dobra ,dobra luzik Bieberku 

**
-Mischell, Mischell
-No koteczku gdzie jestes? Nie chowaj się -krzyknęłam
-Mischell kochanie chodź tu
-Pewnie grzecznie siedzi w ławce na lekcji pani Frozen
-Wbijamy do Frozen -rzucił z uśmiechem Justin
-I tak już dziś z nią lekcji nie będziemy mieć -uśmiechnęłam się

**
-Puk puk
-Tak? -odpowiada nauczycielka
-Przyszedłem do mojego koteczka
-Oczywiście w tym momencie Justin pani schlebia -rzuciłam ironicznie z chamskim uśmieszkiem -W końcu ktoś się taki znalazł
Cala klasa jednocześnie zaczęła się śmiać
-Ależ pani uroda mnie olśniła ,ale tym razem przyszedłem do innego mojego koteczka -puścił oczko nauczycielce

-Weź bo się jeszcze zarumieni niczym tłusta kiełbasa na grillu -rzuciłam 
Klasa znów nam zawtórowała
-Mischell kochanie chciałem to zrobić na korytarzu ,ale nie dajesz mi wyboru. To koniec ,zrywam z tobą niczym ze starym modelem bmw. Dawno wyszedł z mody tak samo ty z mojego życia -rzucił Justin

-Ale spokojnie ja się nim zaopiekuje
Złapałam Justina za ramię by się do mnie odwrócił i przyssałam się do jego ust
-Ty suko -wykrzyczała Mischell
-Co zabolało że zostawiłaś mnie dla niego ,a teraz on cię porzucił dla mnie? Paradoks twojego życia maleńka -rzuciłam z chamskim uśmieszkiem na twarzy
-Mischell nie oszukujmy się ja tylko z tobą spałem nic poza tym -dorzucił Justin z takim samym uśmiechem
-Wynocha!! Jutro się z wami policzę -wykrzyczała nauczycielka
-Ale niech pani się nie unosi ,własnie mieliśmy wyjść a przecież złość piękności szkodzi -powiedział Justin
-Bo jeszcze pani schudnie od tego wysiłku i  już nie zamieszka w fokarium. A innego mieszkanka pani nie wyczaruje.
Po raz kolejny klasa zanosiła się śmiechem
-Wynocha -wykrzyczała
-Żegnamy -dorzuciłam szeroko uśmiechnięta
-Dorwę cię zdziro -rzuciła prawie zapłakana Mischell

**
-Hahhah to było dobre
-Piąteczka
-To gdzie teraz księżniczko?
-Z miłą chęcią zaczekałabym na Mischell. I NIE NAZYWAJ MNIE WIEŚNIAKU KSIĘŻNICZKĄ ! -rzucilam
-Lepiej nie bo ja mam zaraz trening a wy możecie się pozabijać. Oj tak słodko się denerwujesz krowo
-Ja ci dam krowo wieśniaku
-Wolisz kozo? Dobra kozo 
-TY JESTEŚ ZA TO BARAN ,BARANIE -wykrzyczałam
-Cooo ? Jaaa ? -podniósł ton głosu
-Nie ,ja baranie
-Dobra ty to idź do domu krowo ,albo możesz przyjść potem na trening popatrzeć na "ciasteczka" w szczególności na tego słodziutkiego, przystojniutkiego Justina
-A który to, jakiś nowy? -zapytałam żartobliwie
-No to taki sexi blondyneczek
-Zapewne bardzo skromniutki
Zaczęliśmy się śmiać
-Dobra przyjdę później bo znowu nie będzie na rozgrzewce tyłeczków przystojniaków 
-Aż nie chce o tym myśleć

**
-Ty mała suko - biegnie rozzłoszczona Mischell
-I kto to mówi -nawet nie ruszyłam się z pozycji siedzącej
-Taka mocna tylko przy moim chłopaku jesteś
-Oh jaka ty słodziutka.Nadal wierzysz że Justin był z tobą pomimo tego że cie tylko rżnął kiedy chciał i wracał do mnie?
-Haha jesteś zabawna ,on mnie kocha tylko wie że jesteś łatwa i dał się wkręcić
-Misiu ,ale jak na razie to ty mu dupy dawałaś ,a nie ja
-Masz racje ,teraz mów ,że to ja łatwa jestem ,ale cala szkolą zna prawdę, Justin mnie kocha po prostu ma słabość do łatwych dziewczyn
-Czyli w końcu zrozumiałaś czemu wracał do ciebie? -rzuciłam
Zebrany tłum zaczął mi wtórować
-Bo zniekształcę ci ta ładną buźkę -rzuciła groźnie
-Kochana spójrz prawdzie w oczy ,nie wygrasz ze mną nie tylko w bójce ,ale i w walce o chłopaka. Justin woli mnie bo jestem ładniejsza, zgrabniejsza i mam fajny tyłek. A no i zapomniałam ja mam jeszcze cycki -Tłum znowu oddał się  fali śmiechu -A w bójce nie wygrasz bo po prostu masz słabsze umiejętności. Ja trenowałam box, karate i wiele innych sztuk walki o których ty nawet nie słyszałaś
-Myślisz ze ci nie dam rady? Zabawna jesteś Mads
-Kochanie mówi mi Madison 

*Justin*
-Proszę pana ,proszę pana -wykrzykuje biegnący pierwszak
-Co się stało? Stado goryli cię goni -rzucił żartobliwie trener
-Przed szkoła trwa bójka ,już krew się polała
-Kto tym razem? 
-O nie to pewnie Madison -powiedziałem zdenerwowany
-Mischell Brown i Madison Beer
-Co się ostatnio dzieje z tą dziewczyną. Przecież ona zmiecie Brown jednym palcem
Aż nie mogłem uwierzyć w to co słyszę
-Proszę pana musimy szybko zareagować ,Madison jest dość agresywna -rzuciłem
-Justin, Madison trenowała sztuki walki. Ona pewnie rozwaliła już Brown na kawałki. Nie masz co się martwić o Beer jedynie Mischell może być w tej sytuacji poszkodowana
-Biegnijmy -rzuciłem po czym ruszyłem sprintem na miejsce bójki 

_____________________________________
Kontakt ; @tysiaaczek

Jeśli chcesz być informowany o każdym dodanym rozdziale pozostaw po sobie komentarz z nazwą tt.
Zachęcam do pozostawiania po sobie komentarza.
Każdy komentarz zachęca do dalszej pracy. 
Rozdział dedykuje mojego kochanemu Bercikowi ,które motywuje mnie do pisania po dosyć długiej przerwie. 
Przez okres przerwy świątecznej nadrobię zaległości. :) 
Dziękuję wszystkim ,którzy tu zaglądają. 

sobota, 22 listopada 2014

#2 Bad Girl

Zachęcam do pozostawiania po sobie komentarza.
_____________________________________________
*Justin*
Nie chciałem przyprawić mamy Mads o kłopoty. Po prostu nie mogłem się powstrzymać ,gdy ten frajer zaczął obrażać Madison w moim towarzystwie. 
Teraz burak nauczy się szacunku do kobiet. 
-Serio? -rzuciła z nie dowierzaniem Maddie. 
-To cię nie powinno interesować, lepiej zajmij się sobą. 

** 
-Justin znowu sześć ,za każdym razem mnie zaskakujesz. -powiedziała nauczycielka. 
-Ależ proszę pani nie trzeba tak tego wyróżniać, zwykła ocena. 
-Madison Beer. 
-Dobra domyślam się. -rzuciła Mads.
-Jak ty zamierzasz dostać się na dobre studia?!
-Nie zamierzam.
-Wyjdź z klasy i nie wracaj do końca lekcji. 
-Z wielką przyjemnością.

 **
-Głupia czemu się nie uczysz? 
-Co ci do tego? Po co mi te oceny? Zaraz będę mieć 18-nastkę i stąd wyjadę.  
-Głupia weź się do nauki. 
-Nie. 
-Boże ,ale ty masz podkrążone oczy. 
-E tam. -rzuciła od niechcenia.
-Ty w ogóle sypiasz wieczorami? Masz tak podkrążone oczy.
-Nie twój interes Bieber. -powiedziała groźnie.  
-Owszem mój. 
-Zabawny jesteś ,narka. 
-Serio narka? Madison stać cię na lepszy teksty. 

*Madison * 
Wszyscy gadają o mojej nagłej zmianie. Myślą ,że to może dlatego ,że nie przyjaźnie się już z Mischell. Albo dlatego ,że Jazmyn wyjechała na jakiś czas i w tak szybkim tempie "straciłam" dwie przyjaciółki. Albo dlatego ,że Bieber musi u mnie mieszkać. Oczywiście prawda jest o wiele gorsza. Od samego pobytu Justina się zmieniłam. 

**
-Madison kocham cię. 
-Justin, ja cię nawet nie lubię. 
-Kocham cię nie rozumiesz! 

Nagle podniosłam się i przetarłam oczy.
O matko pierwsza noc od tygodnia ,kiedy usnęłam i przyśnił mi się oczywiście ON. We własnej osobie pan Bieber. nawiedza mnie już nawet w snach. 
Podeszłam do szafki i wyjęłam nową bluzkę na ramiączka i zdjęłam tą przepoconą. Nagle do mojego pokoju wchodzi Justin i zastaje mnie w jedynie w krótkich piżamowych spodenkach i staniku 
-O kurczę, przepraszam. -zasłonił oczy.
-Co nie kręcą cię cycki? Dlatego zasłaniasz oczy?
-Owszem kręcą ,ale to by było chamskie. 
-Owszem tak jak to ,że tu stoisz i wchodzisz bez pukania.
-Przepraszam bo słyszałem jakiś hałas i chciałem sprawdzić czy nic ci nie jest. 
-Mam się bardzo dobrze ,możesz już odsłonić te oczy.
-O dziękuję. 
-Coś jeszcze? 
-Nie to chyba tyle.
-To się cieszę ,ale teraz możesz wyjść.
-To dobranoc. 
Zamykał powoli drzwi.
-Justin. -zaczęłam. 
-Tak? 
Wychylił głowę zza drzwi.
-Mógłbyś dziś spać ze mną? Nie ważne jak głupio to zabrzmiało. 
-Yyy słucham? -pyta zdziwiony. 
-No bo się boje, cały czas śnią mi się koszmary.  
-No skoro nalegasz. 
Zaczął zabawnie ruszać brwiami. 














-Bo zaraz stąd wyjdziesz. 
-No dobra, dobra.
Położyliśmy się na moim łóżku,a potem Justin przykrył mnie kołdrą.
Gdy już miałam iść spać wtuliłam się w jego tors, a on nawet nie zareagował. Wtedy zmógł mnie już długo wyczekiwany sen.. 


-Kochanie wstawaj już szósta. 
-Przestań to łaskocze. 
-Co cię łaskocze? 
-No ty. -rzuciłam zaspana.
-Ale ja cię nie dotykam. -uśmiechnął się zadowolony z siebie. 
-FUUUUU JUSTIN! 
Od razu wstałam jak poparzona. 
-Hahahaha. 
-Serio?! Nie umiesz panować nad kolegą? -powiedziałam zła. 
-Słoneczko przestań się tak denerwować. Przecież złość piękności szkodzi,
-Wyjdź ,ale już, -wskazałam palcem na drzwi. 
-Żartujesz prawda? Żartujesz?! 
-Wyjdź stąd Bieber. 
-No przepraszam wiesz ,że nie chciałem cię urazić. 
-No dobra ,ale żeby to było ostatni raz.
-Dzięki słoneczko. -uśmiechnął się. 









-Wyjdź. -mój palec wskazujący powędrował na drzwi. 
-Dobra ,ale spotkasz mnie tu jeszcze. 
-Zabawne Bieber. -powiedziałam ironicznie.
-Oh jak miło ,że to w końcu doceniłaś. 
Rzuciłam w niego poduszką. 
-No już wychodzę, wychodzę.

** 
-Madison czekamy na ciebie. Ile można się stroić na śniadanie? -krzyczy mama z dołu.
-No już schodzę.
-Słoneczko masz dziś trening? 
-Tak, jak co sobotę. 
-Ostatnio w okolicy jest niebezpiecznie ,nie chce ,żebyś wracała wieczorem sama. 
-Mamo dam sobie radę , jeśli nie to odwiezie mnie -nie zdążyłam dokończyć bo wtrącił się ten debil.
-Ja. Ja cię odwiozę. -powiedział z uśmiechem. 
-Nie ma mowy. -podniosłam głos.
-Ależ Justin to miło z twojej strony ,naprawdę mógłbyś? 
-Z przyjemnością. 
-No nie mamo, kurczę. 
-Madison nie będziemy wchodzić w dyskusję ,koniec kropka. Nie będziesz się spotykać z byle kim. 
-Lepiej z Justinem tak? 
-Tak. 
-A wiesz co on robi po tych treningach?
-Nie. To osobista sprawa Justina ,ja go nie będę ograniczać. 
-A wiesz jaką ma reputacje w szkole? 
-Nie. To także jego osobista sprawa. 
-A wiesz co on robi gdy idzie na imprezy? 
-Nie i skończ już Madison. Nie interesuje mnie to. 
-To nie mów ,że jest lepszym towarzystwem dla mnie niż moi koledzy i koleżanki. 
-Justin nie zrobiłby krzywdy żadnej dziewczynie 
-Nie wcale, Justin jest idealny. Justin nie zaliczył połowy szkoły. Justin nigdy w życiu nie uderzył nikogo w tej szkole. Justin nie był na żadnej imprezie od swojego powrotu. Jasne, Justin jest cudowny i nic złego nie robi ,ale moim koledzy owszem?! Wychodzę nie mam ochoty nic jeść. Smacznego wam życzę. 
-Dziękuję. -rzuciła ironicznie mama. 
-Pogadam z nią. -wtrącił Justin. 
-Nie trzeba, niech idzie.

Do mojego pokoju wszedł Justin.                                             
-Chcesz iść dziś ze mną na imprezę? -rzuciłam.
-A trening?
-Im to nie zrobi różnicy czy ja jestem czy nie. Raczej jak ciebie nie będzie to będą niezadowolone.
-Jeśli ty mnie chcesz na tej imprezie to idziemy, –uśmiechnął się,

*Justin*
Gdy dotarliśmy na imprezę bałem się o Madison. Była ubrana bardzo wyzywająco ,a przy tym jeszcze bardziej seksownie. Założyła czarną obcisłą sukienkę i beżowe szpilki. Jak znaleźliśmy się przy barze Mads co chwila zamawiała coraz mocniejsze drinki.

-Maleńka zatańczysz ze mną? –jakiś typek podszedł do Maddie.
-Jeśli mój braciszek się zgodzi. –spojrzała się na mnie.
-No co ty dawaj. –obcy stał się bardziej nachalny.
-Nie słyszałeś?! Jak braciszek się zgodzi. –znów skierowała wzrok w moją stronę.
-Chodź. -zaczął ciągnąć ją za nadgarstki.
-Zostaw ją. -wykrzyczałem.
Wstałem do niego i podniosłem go za ubranie.
-Gościu uspokój się. –nieznajomy zaczął krzyczeć.
-Jeszcze raz ją do tchniesz bez jej pozwolenia ,a cię zabije. –zdenerwowany puściłem tego typka.
-Woow braciszku jesteś bardzo agresywny. –wtrąca Maddie.
-Przestań się tak zachowywać...
-Co to moja wina? Miałeś się zgodzić ,albo nie ,a ty go prawie pobiłeś. Nie trzeba być ,aż tak agresywnym.
-Boje się o ciebie ,nie rozumiesz?
-Nie. –uśmiechnęła się.
-Jesteś głupia ,nic nie pojmujesz.
-Przejmowanie się jest dla cieniasy. –cały czas się uśmiechała.
-To jestem cieniasem.
-Wielmożny Justin Bieber jest cieniasem? No nie wierzę.
-Tak ,jeśli przez to że się martwię mam być nazywany cieniasem ,to faktycznie nim jestem.
-Przestań, szkoda tracić życie na osoby dla ,których nic nie znaczymy. –znów się uśmiechnęła.
-Od ,kiedy jesteś taka zadowolona z życia? Pewnie od czasu ,kiedy palisz trawkę lub pijesz.
-Lepiej być uśmiechnięty dzięki czemuś niż dzięki komuś.
-Czemu tak sądzisz?
-Bo mniej boli uzależnienie od rzeczy niż od ludzi. –powiedziała z uśmiechem na ustach.
-Dlatego to robisz? Żeby nie uzależnić się od kogoś tylko czegoś?
-Brawo Bieber, coraz lepiej radzisz sobie ze zgadywankami.
-To kto miał być twoim uzależnieniem?
-Nikt istotny ,nawet nie muszę już o nim myśleć i bać się ,że mnie zrani. Nie muszę bać się złych ocen w szkole ,bo to jest już mi obojętne ,a jak nie zdam to nawet lepiej.
-Czy jest sens nie zdać przez używki ,które niby mają pomóc?
-Tak.
-Jaki?
-Wtedy w szkole nie będzie już ciebie i ... –wypowiedziała zanim zasłabła.
Szybko wziąłem ją na ręce i zaniosłem do damskiej łazienki, lekko opukałem jej twarz zimną wodą. Madison się natychmiast ocknęła, wtedy poczułem wielką ulgę.
-No nie znowu?! –powiedziała jak ,gdyby nigdy nic.
-Jak to znowu?
-No przecież w szkole było to samo co nie? -rzuciła sarkastycznie.
-Dziewczyno chcesz się zabić?
-Nie połączyłeś jeszcze faktów? Wtedy też zasłabłam przez alkohol.

*Madison*
To było bardzo zaskakujące ,a zarazem tak bardzo mi się to podobało.
Gdy Justin zdenerwowany wyszedł z toalety trzaskając drzwiami myślałam ,że już nie wróci. Wtedy otworzył energicznie drzwi ,podszedł do mnie szybkim krokiem ,uchwycił moją twarz w swoje dłonie i złączył nasze usta w słodkim pocałunku. Oczywiście musiałam odwzajemnić tą czułość ,sama nie wiem czemu...

Nagle wybuchłam płaczem
-Czemu płaczesz? Nie zrobiłem nic abyś miała zacząć płakać.
-Po prostu lubię sobie płakać.  
-Jesteś głupia.
-Nie mów tak do mnie Bieber. -rzuciłam zapłakana.  
-Po prostu mówię prawdę.
-Nie używaj moich tekstów matole. –zsunęłam się po drzwiach toalety na zimną podłogę.
-Powiesz mi czemu się tak zachowujesz?
-Czy to nie jest oczywiste?
-Nie.
-Przez Khalila.
Moja głowa zapadła się w kolanach przez co nie mogłam zaobserwować reakcji Justina. Jedynie mój słuch podpowiadał ,że upadł przy mnie na kolana.
-Proszę spójrz na mnie. –wyszeptał ostatkiem sił.
Podniosłam zapłakany wzrok na niego. On wziął moją twarz w swoje ręce ,abym go lepiej widziała.
-Czemu katowałaś się tym świństwem? Czemu przeze niego?
Nie wiedziałam co powiedzieć ,więc zapadła między nami niezręczna cisza.
-Nie musisz już tego trzymać w sobie. Mogę z nim o tym porozmawiać. -odezwał się w końcu Justin.
-Ja nie chce żebyś się wtrącał rozumiesz?! –schowałam głowę w dłonie by dać upust łzą.
-Więc czemu brałaś prochy, paliłaś, piłaś? Nie rozumiem?!
-Bo Khalil mnie nauczył! -podniosłam głos.
-Nie oznacza ,że masz teraz to robić bo on cię nauczył. Wtedy robiłabyś to z przyjemności w wolnych chwilach ,a nie w szkole. Pchałaś się na przypał bo jesteś lekkomyślna? 
-Nie wtrącaj się. -wykrzyczałam i wpadłam w jeszcze większą histerię.
-TY GO DALEJ KOCHASZ? -wykrzyczał zdziwiony.
-BIEBER NIE WPIEPRZAJ SIĘ W NIE SWOJE SPRAWY! -zaczęłam krzyczeć.
-Jesteś idiotką ,zerwałaś z Khalilem ,bo spodobał cię się ktoś inny ,a teraz płaczesz po kątach i palisz trawkę ,żeby ktoś się tobą zainteresował.
-ZAMKNIJ RYJ JAK NIC NIE WIESZ! To Khalil ze mną zerwał ,bo mnie zdradzał! A każdemu wmawia ,że to ja się puszczam.
-Ponieważ Khalil to mój ziomek nie będę go obrażał ,ale on nadaje się w sam raz na jeden raz. Khalil nie jest stały w uczuciach i lubi łatwe panienki. Więc jak nie rozchylasz przed nim nóg nie jesteś dla niego. Chociaż brawa dla ciebie dziewczyno bo był z tobą pół roku ,nie wspominając ,że to jego rekord, to serio coś do ciebie czuł ,aż się słuchać go nie dało.
-Mam teraz skakać z radości pod sufit Bieber? Nie denerwuj mnie. Khalil musi do mnie wrócić ,pomóż mi ten jeden raz.
-W sumie to by był trzeci raz. No wiesz kiedyś z Maxem ,przed chwilą z jakimś gościem ,a teraz z Khalilem. Niestety ,ale nie maleńka nie pomogę ci. -uśmiechnął się bezczelnie.
-Bo co? Bo nie nadaje się dla twojego ziomka?
-Nie ,bo Khalil nie jest dla ciebie.
-Aż taka zła dla niego jestem?
-Dziewczyno spójrz co on z tobą zrobił. Nie jesteście razem od około miesiąca ,a ty robisz z siebie ćpunkę. Znajdź sobie kogoś porządnego ,a nie Khalila.
-I ty się uważasz za jego przyjaciela ,tak go obrażając?
-Mówię tak jak jest ,poza tym nie koniecznie jest moim przyjacielem.
-Czemu nagle nie uważasz go za przyjaciela?
-To już cię nie dotyczy ,więc się nie wtrącaj. 
_____________________________________
Kontakt ; @tysiaaczek

Jeśli chcesz być informowany o każdym dodanym rozdziale pozostaw po sobie komentarz z nazwą tt.
Zachęcam do pozostawiania po sobie komentarza.
Każdy komentarz zachęca do dalszej pracy. 


czwartek, 13 listopada 2014

#1 Hey Bieber !

*Madison*
Kolejny słoneczny zimowy dzień przebija się przez okno. Taka piękna pogoda mogłaby być zawsze. Słońce wpadające do pokoju ociepla odkryte miejsca mojego ciała i ten spokój ,żadnych samochodów oraz zgrzytów silnika. 
Gdy nagle pisk opon, wystraszona zrywam się szybko, jeszcze na czworaka przemieszczam się po łóżku do okna. Obserwuję jak jakiś chłopak w czarnej skórze, na czerwonym motorze staję centralnie przed moim domem. Czyżbym miała niezapowiedzianego gościa? 
Nie zwracając już uwagi na obcego, podeszłam do szafy, wyjęłam krótki różowy top odsłaniający mój kolczyk w pępku i krótkie jeansowe spodenki. 
Weszłam do łazienki by się umyć, przebrać i nałożyć make up. Potem muszę zejść na dół ,żeby zjeść śniadanie. Choć nie jestem jeszcze głodna to zapewne po kąpieli będę potrzebowała uzupełnić węglowodany. 
-Madison rybciu śniadanie czeka.
-Już schodzę mamo. 
Nie lubię gdy mama tak do mnie mówi. Mam już przecież 17 lat, niedługo wybije mi 18-nastka ,a mama traktuje mnie jak swoją malusią córeczkę. Choć przyznam to całkiem słodkie i gdy jestem smutna poprawia mi humor. 
-Mami co jest dziś dobrego na śniadanie?
-Owsianka.
-Serio? -zapytałam podirytowana 
-A czemu miałabym kłamać? 
-To ja nie jem. -powiedziałam zła.
-Kochanie jak mogłabym zrobić owsiankę skoro wiem ,że jej nie lubisz ,pomyśl głupiutka.
-Więc co jest na śniadanie? 
-Rogalik z dżemem. Pasuje panience?
-W ostateczności.- uśmiechnęłam się.
Mama podała mi mojego rogalika i kawę ,a gdy już miałam usiąść zwróciła się do mnie.
-Madison może dziś zjesz przed telewizorem.
-Wolę jak zawsze w kuchni. 
-Nalegam ,abyś zjadła przed telewizorem. 
-No okej skoro ci tak zależy.
Przespacerowałam się z moim śniadaniem do salonu ,sama nie wiem czemu. 
Zawsze jem w kuchni i nie rozumiem czemu nagle mama karze mi zjeść w salonie. Ostatnio bardzo dziwnie się zachowuje ta moja rodzicielka.
-Justin Bieber, młody utalentowany uczestnik "X Factor" ,który w krótkim i szybkim czasie podbił serca nastolatek. Już oficjalnie możemy mówić o jego wygranej ,choć nie zdołał wpisać się do ścisłej trójki programu. Młody muzyk niedługo przekona nas ile pracy włożył w swój pierwszy profesjonalny teledysk. Wiele wytwórni o niego zabiega ,lecz on jest nieugięty i zamierza powrócić do swojego "normalnego" życia. Czy jego fanki to przeżyją? Czy chłopak odnajdzie spokoju przy tylu nastoletnich fankach? Tego dowiemy się już w najbliższym czasie dla państwa. Mówiła ..
-Największa idiotka mediów.
Nie mogę słuchać tych bzdur. Nie rozumiem czemu w ogóle ten szanowny pan Bieber chce wracać do normalnego życia? W szkole będzie tylko szpanował ,że prawie wygrał. Z podkreśleniem na PRAWIE. Zadufany padalec, wyłączam to beznadziejne pudło bzdur. 
-Madis co mówili w tv.- krzyczy mama z kuchni.
-Szanowny Pan Bieber ma zamiar zakłócić spokój w mojej pięknej szkole. 
-A może nie będzie tak źle jak ci się wydaje i byście się zaprzyjaźnili?
-Mamo ,aż takie cuda to się nie zdążają. No może jedynie w filmach.
Zabieram brudne naczynia do kuchni.
-A tak poza tym mam. -nagle ktoś mi przerywa. 
-Nie cieszysz się ,że Justin Bieber znów będzie chodził z tobą do szkoły?- skądś znam ten głos. 
-Ja nawet go nie lubię. -odpowiadam z szyderczym uśmieszkiem odwracają się w stronę rozmówcy. 
-Oh od tej pory wiele się zmieni.
-W to nie wątpię panie Bieber. -nie pokazując zdziwienia na twarzy. 
-Wyglądasz tak jakby to było normalne wręcz codzienne ,że w twojej kuchni znajduje się Justin Bieber. 
-A co w tym takiego poruszającego? W mojej kuchni stoję z "bożyszczem" nastolatek Justinem Bieberem. Jednym z byłych uczestników "X Factora" ,który nawet nie dał rady dojść do finału. Po prostu z kolesiem z zawyżonym ego nic ponadto ,więc nie wiem czym się tak zachwycać.
-Wyszczekaną ma pani córkę.
-Ona nie zawsze jest taka Justinku. -wtrąciła mama.
-No mam nadzieję. 
-Idę na górę zaraz mam trening. -przerywam im tą marną sielankę. 
-Nie wolisz spędzić trochę czasu z Justinem?
-Nie?! To ,że znowu muszę być na niego skazana w szkole ,to nie znaczy ,że poświęcę mu więcej czasu ponad dopuszczalną normę. Niech wyjdzie na dwór zaraz jakaś chętna na spędzenie z nim czasu się znajdzie ,zapewne nie jedna.
-Oh kochana nie musisz się martwić ,wolę samotnie przejechać się po okolicy. Nie denerwuj się -powiedział sarkastycznie. 
-No mam nadzieje że wytrzymam przynajmniej chwile bez tej troski o ciebie.-odrzuciłam sarkastycznie. 
-Ja też. -uśmiechnął się. 
Podszedł do mnie i zanim wyszedł przejechał mi kciukiem po policzku. 
-Ohyda. 

 **
-Tak słucham. 
-Jejku Madison nie mogę dziś iść na trening. Wiem ,że ci bardzo na tym zależy ,ale serio nie mogę.  
-No super. 
-Hihi przestań rozmawiam. -szepnęła do swojego towarzysza.
-Ej mam pomysł ty się zabawiaj dalej w najlepsze ,a ja pójdę na trening. Może Max tym razem da mi spokój i nie będzie się przystawiać. Pa. -powiedziałam z chamskim uśmieszkiem.  
-Ale Mad. 
 Rozłączyłam się. 
Gdybym nie lubiła być cheerleaderką nie musiałabym się męczyć z tymi ćwokami. 

 ** 
-Dobra trening uważam za zakończony to może się gdzieś wybierzemy?
-Głowy nam pękają po imprezie. -odpowiedziała Ashley za całą grupę.
-No dobra to idę do domu pa. Powodzenia w leczeniu kaca -uśmiechnęłam się. 
Podeszłam do torby, przełożyłam ją przez ramię i zaczęłam iść w stronę przystanku. Zmęczona treningiem nawet nie chciałam zwracać uwagi na to co się dzieje wokół. Jedyne czego chciałam to jak najszybciej znaleźć się w domu. 

-A gdzie ty koteczku idziesz? -powiedział jeden z bandy Maxa.
-Nie widać? Do domu? 
-Nie, nie skarbeczku czekałem cały tydzień na twoje całuśne usteczka. -powiedział Max. 
-Chyba oszalałeś! Raz się na imprezie całowaliśmy nic więcej ,daj sobie w końcu spokój. 
-Maleńka ze mną się nie pogrywa ,przejedziesz się z nami. 
-Jakbyś nie zauważył mam zamiar iść do domu. Więc łaskawie się przesuń. 
-Powiedziałem coś.
-Ja też więc się przesuń nie jesteś ,aż taki gruby. 
-Chyba ta dama wyraziła się jasno. -znów ten Bieber.
-A ty co tak kozaczysz? Kim ty w ogóle jesteś? -rzucił jeden z chłopców. 
-Dama wyraziła się jasno więc się przesuńcie -znajomy głos jest nieustępliwy 
-Kim ty jesteś ,że wtrącasz się w nie swoje sprawy ? -krzyknął Max 
-No kim? Szanownym Bieberem... Moim chłoptasiem od siedmiu boleści. -odpowiedziałam zirytowana. 
Stał tam i chyba czekał na oklaski. Idiota. 
Jakbym miała sobie sama nie dać rady
No i wyglądał nieziemsko w tej skórze i tych ciemnych jeansach ,tak na marginesie. 
-Boże czy ja dobrze widzę Bieber wrócił? Jak tam twoja kariera Biebs, rozkręca się? A jak finał "X Amatora"? Ah no tak nie doszedłeś nawet do finału. Od kiedy ty się z Bieberem szlajasz ? Żałosna jesteś.. 
-Misiu ja nie muszę być w finale ,żeby zostać docenionym ,ponieważ mam talent, urodę i urok osobisty. Coś czego Tobie brakuje, ale powiem Ci, że to bardzo pomocne atuty. Może kiedyś poczujesz jak to jest ,choć szczerze wątpię. A teraz zejdź mi z oczu, gdy cię jeszcze raz spotkam z moją laską to możesz sobie szykować trumnę dębową. 
Max i jego cieniasy w mgnieniu oka zniknęli z boiska. 
-Dzięki Bieber nie trzeba było. 
-Gdyby nie ja to już by cię tu nie było, więc całe życie mi zawdzięczasz. 
-Bieber to ,że ci podziękowałam nie znaczy ,że będziemy super przyjaciółeczkami. Raz ci sie udało mi pomóc okej ,ale to tyle. Nasza znajomość będzie się ograniczała do "Cześć" przy śniadaniu. Tylko tyle ,nie wyobrażaj sobie ,że będę w stanie polubić "sławnego" Justina Biebera. 
-Jeszcze zobaczymy maleńka. 
-Jak zawsze twoje ego bierze górę ,aż oddychać się nie da ,bo zostawiasz za mało miejsca na powietrze. 
-I tak wiem ,że mnie pragniesz. Spójrz prawdzie w oczy ,nie potrzebnie się oszukujesz. 
Ruszyłam przed siebie nie zważając na to co ma jeszcze do powiedzenia. Nie chciałam wchodzić w bezcelową wymianę zdań nieprowadząca do niczego. 

*Justin* 
Nie mam zamiaru za nią biegać jak jakiś frajer ,którego panienka nie chce. Na pstryknięcie palcem mogę mieć każdą więc ona nie robi mi zbytnio wielkiej różnicy. Poza tym dopiero co zabawiałem się z jej koleżanką ,dlatego że jest świetną opcją rezerwową. 
Dobra więc ,gdzie taki przystojniak Justin może się udać ? Hmm myśl seksiaku myśl. Aaah wiem ! Lody i panienki to rzeczy specjalnie stworzone dla mnie. 

 **
SERIO?! 
Co ona tu robi? I to jeszcze przy tym samochodzie? Sama prowokuje swoim nieodpowiednim strojem i zachowaniem ,a potem dziwi się ,że ma problemy. Jest bardzo nieodpowiedzialna… 
-A teraz grzecznie wypierdalaj ,albo zacznę wołać pomoc buraku. -usłyszałem znajomy głos. 
-Madison? 
-I znowu ten burak! 
-Madison!! 
-Widzicie panowie jak raz będziesz miła dla zdesperowanej pseudo gwiazdy to nigdy się nie odczepi. 
-Chodź tu natychmiast. -wykrzyczałem zły.  
-Nie będziesz mi rozkazywał Bieber. 
-Aaaaa to Justin. -nagle zbiegł się tłum dziewczyn. 
-A wiecie co panowie jednak możecie mnie podwieźć. 


 To była nasza ostatnia rozmowa. Zanim zaatakował mnie tłum fanek ,ona odjechała z tymi niebezpiecznymi gośćmi. Postanowiłem się do niej nie odzywać bo w końcu tego chciała. 
Dni mijały mi przeważnie w szkole ,albo z jakimiś ”kolegami” robiliśmy wyścigi na motorach ,a panienki nas dopingowały. 
W sumie moje życie ,kiedy mieszkam u Maddie jest całkiem normalne. Pomimo,że nie ma przy mnie mamy i siostry. 

** 
Jestem kapitanem męskiej drużyny piłki nożnej ,dlatego miałem kilka przywilejów. Mogłem sobie popatrzeć na prawie roznegliżowane laski ,które mnie dopingowały. Dlatego przychodziłem na każdy trening i mogłem popatrzeć sobie na Madison. 
Po treningach wsiadałem na motor z jakąś panienką i odjeżdżałem. Wszyscy myśleli ,że nie mam innego zamiaru jak tylko zaliczyć kolejną panienkę. Stworzyłem sobie jedynie taki image ,ale prawda jest taka ,że każdą z tych lasek, którą zabrałem po treningu od razu odwoziłem do ich domów. 

*Madison*
 Minęło trochę czasu od kiedy Justin ze mną zamieszkał ,około dwa miesiące. Nasza konwersacja dalej ograniczała się do ”Cześć” rano i ”Dobranoc” wieczorem. Oczywiście Justin jest ze mną w klasie i chcąc to wykorzystać bezczelnie się do mnie przysiadł ,gdy jego siostra jest za granicą. Kiedyś ,aż tak mi jego osoba nie przeszkadzała ,ale to było WCZEŚNIEJ
Ponieważ "super" Justin Bieber ze mną siedział ,a nie gadaliśmy prawie wcale codziennie jakaś laska mnie obgadywała. Nawet z niektórymi musiałam się bić ,bo zaczynało mnie to irytować. Justin oczywiście uznał ,że to śmieszne i zachowuje się jak zazdrosna dziewczyna co jest tylko jego insynuacją ,ale niech dalej żyje w tej swojej świadomości. 

 **
-Madison opuściłaś się w nauce, i jak ty masz zamiar dostać się do dobrej szkoły dziecko?! 
-krzyczała nauczycielka. 
-Przepraszam to ostatni raz. 
-Mówisz tak od tygodnia, powinnaś brać przykład z Justina. Oddaje, każdą pracę na czas i z ,każdego sprawdzianu dostaje dobre oceny ,a ty ?! Usypiasz na lekcjach i dostajesz jedynki. Ogarnij się dziewczyno. 
-Bardzo przepraszam, 
-Ależ proszę pani nie przesadzajmy ,nie jestem taki idealny. -wtrącił się Justin. 
-Ależ Justin nie przejmuj się ,ona powinna w końcu się ogarnąć ,a nie bujać w obłokach. Jeśli ma czas na głupoty to i ma czas na naukę. 
Pomijając fakt ,że jestem wzorową uczennicą od najmłodszych lat ,ale tak kontynuuj dalej kobieto.
-Mogę wyjść? -zapytałam. 
-I nie wracaj do końca lekcji.
Spakowałam książki i ruszyłam w stronę drzwi ,gdy złapałam za klamkę nogi się pode mną ugięły, stało się ciemno. 
Gdy otworzyłam oczy leżałam na kozetce u Higienistki. Podniosłam się do pozycji siedzącej ,ale natychmiast złapałam się za głowę bo przeszył mnie straszliwy ból. 
-O księżniczko już lepiej? -zapytał zmartwiony chłopak. 
-Justin ? Co ty tu robisz ? I co ja tu robię? 
-Aktualnie siedzisz księżniczko ,a ja stoję nad tobą. -uśmiechnął się szeroko. 
-Boże człowieku wiesz o co mi chodzi. 
-Wiesz jak się bałem?!
-O co się bałeś? Że nie będziesz miał się z kogo śmiać? 
-Nie ,o ciebie! 
-Nie gadaj głupot ,to się nie spodoba Mischell. 
-Nawet z nią nie gadam. 
-Myślisz ,że nie wiem? 
-Ja z nią tylko czasem sypiam. 
-No to faktycznie spora różnica. 
-Chyba lepiej ,że wiesz jaka jest fałszywa i już nie marnujesz czasu na przyjaźń z nią. 
-Powodzenia wam życzę. 
-Nigdy tak nie marudzisz jak dziś. -uśmiechał się bezczelnie. 
-Daj spokój, wracam do domu. 
-Pójdę z tobą. 
 -Zostajesz w szkole.

 ** 
-Justin kochanie nie możesz bić się z każdym. -usłyszałam głos mamy. 
-Przepraszam poniosły mnie nerwy. 
-Rozumiem ,ale więcej tak nie rób. Nauczyciele cię tak chwalą ,a ty nagle urządzasz bójki. Mimo wszystko dalej nie rozumiem czemu Madison się tak opuściła.
-Mad jest bardzo dobrą uczennicą ,wiele jej zawdzięczam. 
-Przecież wy nawet nie rozmawiacie ze sobą. 
-Owszem ,ale naprawdę wiele dla mnie zrobiła. 
-W takim razie cieszy mnie ten fakt, 

_____________________________________
Kontakt ; @tysiaaczek

W końcu po roku pisania w notesie przeniosłam się na bloga.
Mam nadzieję ,że opowiadanie w jakimś stopniu zostanie dobrze przyjęte i zdobędzie swoją rzeszę odbiorców.
Następny post w czasie obróbki.
Miło by było gdyby moje starania zostały docenione choć krótkim komentarzem. 
Proszę wyrażać swoje opinię dzielić się przemyśleniami itp.