czwartek, 13 listopada 2014

#1 Hey Bieber !

*Madison*
Kolejny słoneczny zimowy dzień przebija się przez okno. Taka piękna pogoda mogłaby być zawsze. Słońce wpadające do pokoju ociepla odkryte miejsca mojego ciała i ten spokój ,żadnych samochodów oraz zgrzytów silnika. 
Gdy nagle pisk opon, wystraszona zrywam się szybko, jeszcze na czworaka przemieszczam się po łóżku do okna. Obserwuję jak jakiś chłopak w czarnej skórze, na czerwonym motorze staję centralnie przed moim domem. Czyżbym miała niezapowiedzianego gościa? 
Nie zwracając już uwagi na obcego, podeszłam do szafy, wyjęłam krótki różowy top odsłaniający mój kolczyk w pępku i krótkie jeansowe spodenki. 
Weszłam do łazienki by się umyć, przebrać i nałożyć make up. Potem muszę zejść na dół ,żeby zjeść śniadanie. Choć nie jestem jeszcze głodna to zapewne po kąpieli będę potrzebowała uzupełnić węglowodany. 
-Madison rybciu śniadanie czeka.
-Już schodzę mamo. 
Nie lubię gdy mama tak do mnie mówi. Mam już przecież 17 lat, niedługo wybije mi 18-nastka ,a mama traktuje mnie jak swoją malusią córeczkę. Choć przyznam to całkiem słodkie i gdy jestem smutna poprawia mi humor. 
-Mami co jest dziś dobrego na śniadanie?
-Owsianka.
-Serio? -zapytałam podirytowana 
-A czemu miałabym kłamać? 
-To ja nie jem. -powiedziałam zła.
-Kochanie jak mogłabym zrobić owsiankę skoro wiem ,że jej nie lubisz ,pomyśl głupiutka.
-Więc co jest na śniadanie? 
-Rogalik z dżemem. Pasuje panience?
-W ostateczności.- uśmiechnęłam się.
Mama podała mi mojego rogalika i kawę ,a gdy już miałam usiąść zwróciła się do mnie.
-Madison może dziś zjesz przed telewizorem.
-Wolę jak zawsze w kuchni. 
-Nalegam ,abyś zjadła przed telewizorem. 
-No okej skoro ci tak zależy.
Przespacerowałam się z moim śniadaniem do salonu ,sama nie wiem czemu. 
Zawsze jem w kuchni i nie rozumiem czemu nagle mama karze mi zjeść w salonie. Ostatnio bardzo dziwnie się zachowuje ta moja rodzicielka.
-Justin Bieber, młody utalentowany uczestnik "X Factor" ,który w krótkim i szybkim czasie podbił serca nastolatek. Już oficjalnie możemy mówić o jego wygranej ,choć nie zdołał wpisać się do ścisłej trójki programu. Młody muzyk niedługo przekona nas ile pracy włożył w swój pierwszy profesjonalny teledysk. Wiele wytwórni o niego zabiega ,lecz on jest nieugięty i zamierza powrócić do swojego "normalnego" życia. Czy jego fanki to przeżyją? Czy chłopak odnajdzie spokoju przy tylu nastoletnich fankach? Tego dowiemy się już w najbliższym czasie dla państwa. Mówiła ..
-Największa idiotka mediów.
Nie mogę słuchać tych bzdur. Nie rozumiem czemu w ogóle ten szanowny pan Bieber chce wracać do normalnego życia? W szkole będzie tylko szpanował ,że prawie wygrał. Z podkreśleniem na PRAWIE. Zadufany padalec, wyłączam to beznadziejne pudło bzdur. 
-Madis co mówili w tv.- krzyczy mama z kuchni.
-Szanowny Pan Bieber ma zamiar zakłócić spokój w mojej pięknej szkole. 
-A może nie będzie tak źle jak ci się wydaje i byście się zaprzyjaźnili?
-Mamo ,aż takie cuda to się nie zdążają. No może jedynie w filmach.
Zabieram brudne naczynia do kuchni.
-A tak poza tym mam. -nagle ktoś mi przerywa. 
-Nie cieszysz się ,że Justin Bieber znów będzie chodził z tobą do szkoły?- skądś znam ten głos. 
-Ja nawet go nie lubię. -odpowiadam z szyderczym uśmieszkiem odwracają się w stronę rozmówcy. 
-Oh od tej pory wiele się zmieni.
-W to nie wątpię panie Bieber. -nie pokazując zdziwienia na twarzy. 
-Wyglądasz tak jakby to było normalne wręcz codzienne ,że w twojej kuchni znajduje się Justin Bieber. 
-A co w tym takiego poruszającego? W mojej kuchni stoję z "bożyszczem" nastolatek Justinem Bieberem. Jednym z byłych uczestników "X Factora" ,który nawet nie dał rady dojść do finału. Po prostu z kolesiem z zawyżonym ego nic ponadto ,więc nie wiem czym się tak zachwycać.
-Wyszczekaną ma pani córkę.
-Ona nie zawsze jest taka Justinku. -wtrąciła mama.
-No mam nadzieję. 
-Idę na górę zaraz mam trening. -przerywam im tą marną sielankę. 
-Nie wolisz spędzić trochę czasu z Justinem?
-Nie?! To ,że znowu muszę być na niego skazana w szkole ,to nie znaczy ,że poświęcę mu więcej czasu ponad dopuszczalną normę. Niech wyjdzie na dwór zaraz jakaś chętna na spędzenie z nim czasu się znajdzie ,zapewne nie jedna.
-Oh kochana nie musisz się martwić ,wolę samotnie przejechać się po okolicy. Nie denerwuj się -powiedział sarkastycznie. 
-No mam nadzieje że wytrzymam przynajmniej chwile bez tej troski o ciebie.-odrzuciłam sarkastycznie. 
-Ja też. -uśmiechnął się. 
Podszedł do mnie i zanim wyszedł przejechał mi kciukiem po policzku. 
-Ohyda. 

 **
-Tak słucham. 
-Jejku Madison nie mogę dziś iść na trening. Wiem ,że ci bardzo na tym zależy ,ale serio nie mogę.  
-No super. 
-Hihi przestań rozmawiam. -szepnęła do swojego towarzysza.
-Ej mam pomysł ty się zabawiaj dalej w najlepsze ,a ja pójdę na trening. Może Max tym razem da mi spokój i nie będzie się przystawiać. Pa. -powiedziałam z chamskim uśmieszkiem.  
-Ale Mad. 
 Rozłączyłam się. 
Gdybym nie lubiła być cheerleaderką nie musiałabym się męczyć z tymi ćwokami. 

 ** 
-Dobra trening uważam za zakończony to może się gdzieś wybierzemy?
-Głowy nam pękają po imprezie. -odpowiedziała Ashley za całą grupę.
-No dobra to idę do domu pa. Powodzenia w leczeniu kaca -uśmiechnęłam się. 
Podeszłam do torby, przełożyłam ją przez ramię i zaczęłam iść w stronę przystanku. Zmęczona treningiem nawet nie chciałam zwracać uwagi na to co się dzieje wokół. Jedyne czego chciałam to jak najszybciej znaleźć się w domu. 

-A gdzie ty koteczku idziesz? -powiedział jeden z bandy Maxa.
-Nie widać? Do domu? 
-Nie, nie skarbeczku czekałem cały tydzień na twoje całuśne usteczka. -powiedział Max. 
-Chyba oszalałeś! Raz się na imprezie całowaliśmy nic więcej ,daj sobie w końcu spokój. 
-Maleńka ze mną się nie pogrywa ,przejedziesz się z nami. 
-Jakbyś nie zauważył mam zamiar iść do domu. Więc łaskawie się przesuń. 
-Powiedziałem coś.
-Ja też więc się przesuń nie jesteś ,aż taki gruby. 
-Chyba ta dama wyraziła się jasno. -znów ten Bieber.
-A ty co tak kozaczysz? Kim ty w ogóle jesteś? -rzucił jeden z chłopców. 
-Dama wyraziła się jasno więc się przesuńcie -znajomy głos jest nieustępliwy 
-Kim ty jesteś ,że wtrącasz się w nie swoje sprawy ? -krzyknął Max 
-No kim? Szanownym Bieberem... Moim chłoptasiem od siedmiu boleści. -odpowiedziałam zirytowana. 
Stał tam i chyba czekał na oklaski. Idiota. 
Jakbym miała sobie sama nie dać rady
No i wyglądał nieziemsko w tej skórze i tych ciemnych jeansach ,tak na marginesie. 
-Boże czy ja dobrze widzę Bieber wrócił? Jak tam twoja kariera Biebs, rozkręca się? A jak finał "X Amatora"? Ah no tak nie doszedłeś nawet do finału. Od kiedy ty się z Bieberem szlajasz ? Żałosna jesteś.. 
-Misiu ja nie muszę być w finale ,żeby zostać docenionym ,ponieważ mam talent, urodę i urok osobisty. Coś czego Tobie brakuje, ale powiem Ci, że to bardzo pomocne atuty. Może kiedyś poczujesz jak to jest ,choć szczerze wątpię. A teraz zejdź mi z oczu, gdy cię jeszcze raz spotkam z moją laską to możesz sobie szykować trumnę dębową. 
Max i jego cieniasy w mgnieniu oka zniknęli z boiska. 
-Dzięki Bieber nie trzeba było. 
-Gdyby nie ja to już by cię tu nie było, więc całe życie mi zawdzięczasz. 
-Bieber to ,że ci podziękowałam nie znaczy ,że będziemy super przyjaciółeczkami. Raz ci sie udało mi pomóc okej ,ale to tyle. Nasza znajomość będzie się ograniczała do "Cześć" przy śniadaniu. Tylko tyle ,nie wyobrażaj sobie ,że będę w stanie polubić "sławnego" Justina Biebera. 
-Jeszcze zobaczymy maleńka. 
-Jak zawsze twoje ego bierze górę ,aż oddychać się nie da ,bo zostawiasz za mało miejsca na powietrze. 
-I tak wiem ,że mnie pragniesz. Spójrz prawdzie w oczy ,nie potrzebnie się oszukujesz. 
Ruszyłam przed siebie nie zważając na to co ma jeszcze do powiedzenia. Nie chciałam wchodzić w bezcelową wymianę zdań nieprowadząca do niczego. 

*Justin* 
Nie mam zamiaru za nią biegać jak jakiś frajer ,którego panienka nie chce. Na pstryknięcie palcem mogę mieć każdą więc ona nie robi mi zbytnio wielkiej różnicy. Poza tym dopiero co zabawiałem się z jej koleżanką ,dlatego że jest świetną opcją rezerwową. 
Dobra więc ,gdzie taki przystojniak Justin może się udać ? Hmm myśl seksiaku myśl. Aaah wiem ! Lody i panienki to rzeczy specjalnie stworzone dla mnie. 

 **
SERIO?! 
Co ona tu robi? I to jeszcze przy tym samochodzie? Sama prowokuje swoim nieodpowiednim strojem i zachowaniem ,a potem dziwi się ,że ma problemy. Jest bardzo nieodpowiedzialna… 
-A teraz grzecznie wypierdalaj ,albo zacznę wołać pomoc buraku. -usłyszałem znajomy głos. 
-Madison? 
-I znowu ten burak! 
-Madison!! 
-Widzicie panowie jak raz będziesz miła dla zdesperowanej pseudo gwiazdy to nigdy się nie odczepi. 
-Chodź tu natychmiast. -wykrzyczałem zły.  
-Nie będziesz mi rozkazywał Bieber. 
-Aaaaa to Justin. -nagle zbiegł się tłum dziewczyn. 
-A wiecie co panowie jednak możecie mnie podwieźć. 


 To była nasza ostatnia rozmowa. Zanim zaatakował mnie tłum fanek ,ona odjechała z tymi niebezpiecznymi gośćmi. Postanowiłem się do niej nie odzywać bo w końcu tego chciała. 
Dni mijały mi przeważnie w szkole ,albo z jakimiś ”kolegami” robiliśmy wyścigi na motorach ,a panienki nas dopingowały. 
W sumie moje życie ,kiedy mieszkam u Maddie jest całkiem normalne. Pomimo,że nie ma przy mnie mamy i siostry. 

** 
Jestem kapitanem męskiej drużyny piłki nożnej ,dlatego miałem kilka przywilejów. Mogłem sobie popatrzeć na prawie roznegliżowane laski ,które mnie dopingowały. Dlatego przychodziłem na każdy trening i mogłem popatrzeć sobie na Madison. 
Po treningach wsiadałem na motor z jakąś panienką i odjeżdżałem. Wszyscy myśleli ,że nie mam innego zamiaru jak tylko zaliczyć kolejną panienkę. Stworzyłem sobie jedynie taki image ,ale prawda jest taka ,że każdą z tych lasek, którą zabrałem po treningu od razu odwoziłem do ich domów. 

*Madison*
 Minęło trochę czasu od kiedy Justin ze mną zamieszkał ,około dwa miesiące. Nasza konwersacja dalej ograniczała się do ”Cześć” rano i ”Dobranoc” wieczorem. Oczywiście Justin jest ze mną w klasie i chcąc to wykorzystać bezczelnie się do mnie przysiadł ,gdy jego siostra jest za granicą. Kiedyś ,aż tak mi jego osoba nie przeszkadzała ,ale to było WCZEŚNIEJ
Ponieważ "super" Justin Bieber ze mną siedział ,a nie gadaliśmy prawie wcale codziennie jakaś laska mnie obgadywała. Nawet z niektórymi musiałam się bić ,bo zaczynało mnie to irytować. Justin oczywiście uznał ,że to śmieszne i zachowuje się jak zazdrosna dziewczyna co jest tylko jego insynuacją ,ale niech dalej żyje w tej swojej świadomości. 

 **
-Madison opuściłaś się w nauce, i jak ty masz zamiar dostać się do dobrej szkoły dziecko?! 
-krzyczała nauczycielka. 
-Przepraszam to ostatni raz. 
-Mówisz tak od tygodnia, powinnaś brać przykład z Justina. Oddaje, każdą pracę na czas i z ,każdego sprawdzianu dostaje dobre oceny ,a ty ?! Usypiasz na lekcjach i dostajesz jedynki. Ogarnij się dziewczyno. 
-Bardzo przepraszam, 
-Ależ proszę pani nie przesadzajmy ,nie jestem taki idealny. -wtrącił się Justin. 
-Ależ Justin nie przejmuj się ,ona powinna w końcu się ogarnąć ,a nie bujać w obłokach. Jeśli ma czas na głupoty to i ma czas na naukę. 
Pomijając fakt ,że jestem wzorową uczennicą od najmłodszych lat ,ale tak kontynuuj dalej kobieto.
-Mogę wyjść? -zapytałam. 
-I nie wracaj do końca lekcji.
Spakowałam książki i ruszyłam w stronę drzwi ,gdy złapałam za klamkę nogi się pode mną ugięły, stało się ciemno. 
Gdy otworzyłam oczy leżałam na kozetce u Higienistki. Podniosłam się do pozycji siedzącej ,ale natychmiast złapałam się za głowę bo przeszył mnie straszliwy ból. 
-O księżniczko już lepiej? -zapytał zmartwiony chłopak. 
-Justin ? Co ty tu robisz ? I co ja tu robię? 
-Aktualnie siedzisz księżniczko ,a ja stoję nad tobą. -uśmiechnął się szeroko. 
-Boże człowieku wiesz o co mi chodzi. 
-Wiesz jak się bałem?!
-O co się bałeś? Że nie będziesz miał się z kogo śmiać? 
-Nie ,o ciebie! 
-Nie gadaj głupot ,to się nie spodoba Mischell. 
-Nawet z nią nie gadam. 
-Myślisz ,że nie wiem? 
-Ja z nią tylko czasem sypiam. 
-No to faktycznie spora różnica. 
-Chyba lepiej ,że wiesz jaka jest fałszywa i już nie marnujesz czasu na przyjaźń z nią. 
-Powodzenia wam życzę. 
-Nigdy tak nie marudzisz jak dziś. -uśmiechał się bezczelnie. 
-Daj spokój, wracam do domu. 
-Pójdę z tobą. 
 -Zostajesz w szkole.

 ** 
-Justin kochanie nie możesz bić się z każdym. -usłyszałam głos mamy. 
-Przepraszam poniosły mnie nerwy. 
-Rozumiem ,ale więcej tak nie rób. Nauczyciele cię tak chwalą ,a ty nagle urządzasz bójki. Mimo wszystko dalej nie rozumiem czemu Madison się tak opuściła.
-Mad jest bardzo dobrą uczennicą ,wiele jej zawdzięczam. 
-Przecież wy nawet nie rozmawiacie ze sobą. 
-Owszem ,ale naprawdę wiele dla mnie zrobiła. 
-W takim razie cieszy mnie ten fakt, 

_____________________________________
Kontakt ; @tysiaaczek

W końcu po roku pisania w notesie przeniosłam się na bloga.
Mam nadzieję ,że opowiadanie w jakimś stopniu zostanie dobrze przyjęte i zdobędzie swoją rzeszę odbiorców.
Następny post w czasie obróbki.
Miło by było gdyby moje starania zostały docenione choć krótkim komentarzem. 
Proszę wyrażać swoje opinię dzielić się przemyśleniami itp.

3 komentarze:

  1. Czytałam to kilkanaście razy jeczcze przed tą wersją i Ci powiem,że gdyby nie ja z podkreśleniem na GDYBY NIE JA to byś się nie zmotywowała :D hahaha ale żeby Ci było miło powiem,że może byc :D

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję ,aż mi się miło zrobiło xd

    OdpowiedzUsuń