sobota, 22 listopada 2014

#2 Bad Girl

Zachęcam do pozostawiania po sobie komentarza.
_____________________________________________
*Justin*
Nie chciałem przyprawić mamy Mads o kłopoty. Po prostu nie mogłem się powstrzymać ,gdy ten frajer zaczął obrażać Madison w moim towarzystwie. 
Teraz burak nauczy się szacunku do kobiet. 
-Serio? -rzuciła z nie dowierzaniem Maddie. 
-To cię nie powinno interesować, lepiej zajmij się sobą. 

** 
-Justin znowu sześć ,za każdym razem mnie zaskakujesz. -powiedziała nauczycielka. 
-Ależ proszę pani nie trzeba tak tego wyróżniać, zwykła ocena. 
-Madison Beer. 
-Dobra domyślam się. -rzuciła Mads.
-Jak ty zamierzasz dostać się na dobre studia?!
-Nie zamierzam.
-Wyjdź z klasy i nie wracaj do końca lekcji. 
-Z wielką przyjemnością.

 **
-Głupia czemu się nie uczysz? 
-Co ci do tego? Po co mi te oceny? Zaraz będę mieć 18-nastkę i stąd wyjadę.  
-Głupia weź się do nauki. 
-Nie. 
-Boże ,ale ty masz podkrążone oczy. 
-E tam. -rzuciła od niechcenia.
-Ty w ogóle sypiasz wieczorami? Masz tak podkrążone oczy.
-Nie twój interes Bieber. -powiedziała groźnie.  
-Owszem mój. 
-Zabawny jesteś ,narka. 
-Serio narka? Madison stać cię na lepszy teksty. 

*Madison * 
Wszyscy gadają o mojej nagłej zmianie. Myślą ,że to może dlatego ,że nie przyjaźnie się już z Mischell. Albo dlatego ,że Jazmyn wyjechała na jakiś czas i w tak szybkim tempie "straciłam" dwie przyjaciółki. Albo dlatego ,że Bieber musi u mnie mieszkać. Oczywiście prawda jest o wiele gorsza. Od samego pobytu Justina się zmieniłam. 

**
-Madison kocham cię. 
-Justin, ja cię nawet nie lubię. 
-Kocham cię nie rozumiesz! 

Nagle podniosłam się i przetarłam oczy.
O matko pierwsza noc od tygodnia ,kiedy usnęłam i przyśnił mi się oczywiście ON. We własnej osobie pan Bieber. nawiedza mnie już nawet w snach. 
Podeszłam do szafki i wyjęłam nową bluzkę na ramiączka i zdjęłam tą przepoconą. Nagle do mojego pokoju wchodzi Justin i zastaje mnie w jedynie w krótkich piżamowych spodenkach i staniku 
-O kurczę, przepraszam. -zasłonił oczy.
-Co nie kręcą cię cycki? Dlatego zasłaniasz oczy?
-Owszem kręcą ,ale to by było chamskie. 
-Owszem tak jak to ,że tu stoisz i wchodzisz bez pukania.
-Przepraszam bo słyszałem jakiś hałas i chciałem sprawdzić czy nic ci nie jest. 
-Mam się bardzo dobrze ,możesz już odsłonić te oczy.
-O dziękuję. 
-Coś jeszcze? 
-Nie to chyba tyle.
-To się cieszę ,ale teraz możesz wyjść.
-To dobranoc. 
Zamykał powoli drzwi.
-Justin. -zaczęłam. 
-Tak? 
Wychylił głowę zza drzwi.
-Mógłbyś dziś spać ze mną? Nie ważne jak głupio to zabrzmiało. 
-Yyy słucham? -pyta zdziwiony. 
-No bo się boje, cały czas śnią mi się koszmary.  
-No skoro nalegasz. 
Zaczął zabawnie ruszać brwiami. 














-Bo zaraz stąd wyjdziesz. 
-No dobra, dobra.
Położyliśmy się na moim łóżku,a potem Justin przykrył mnie kołdrą.
Gdy już miałam iść spać wtuliłam się w jego tors, a on nawet nie zareagował. Wtedy zmógł mnie już długo wyczekiwany sen.. 


-Kochanie wstawaj już szósta. 
-Przestań to łaskocze. 
-Co cię łaskocze? 
-No ty. -rzuciłam zaspana.
-Ale ja cię nie dotykam. -uśmiechnął się zadowolony z siebie. 
-FUUUUU JUSTIN! 
Od razu wstałam jak poparzona. 
-Hahahaha. 
-Serio?! Nie umiesz panować nad kolegą? -powiedziałam zła. 
-Słoneczko przestań się tak denerwować. Przecież złość piękności szkodzi,
-Wyjdź ,ale już, -wskazałam palcem na drzwi. 
-Żartujesz prawda? Żartujesz?! 
-Wyjdź stąd Bieber. 
-No przepraszam wiesz ,że nie chciałem cię urazić. 
-No dobra ,ale żeby to było ostatni raz.
-Dzięki słoneczko. -uśmiechnął się. 









-Wyjdź. -mój palec wskazujący powędrował na drzwi. 
-Dobra ,ale spotkasz mnie tu jeszcze. 
-Zabawne Bieber. -powiedziałam ironicznie.
-Oh jak miło ,że to w końcu doceniłaś. 
Rzuciłam w niego poduszką. 
-No już wychodzę, wychodzę.

** 
-Madison czekamy na ciebie. Ile można się stroić na śniadanie? -krzyczy mama z dołu.
-No już schodzę.
-Słoneczko masz dziś trening? 
-Tak, jak co sobotę. 
-Ostatnio w okolicy jest niebezpiecznie ,nie chce ,żebyś wracała wieczorem sama. 
-Mamo dam sobie radę , jeśli nie to odwiezie mnie -nie zdążyłam dokończyć bo wtrącił się ten debil.
-Ja. Ja cię odwiozę. -powiedział z uśmiechem. 
-Nie ma mowy. -podniosłam głos.
-Ależ Justin to miło z twojej strony ,naprawdę mógłbyś? 
-Z przyjemnością. 
-No nie mamo, kurczę. 
-Madison nie będziemy wchodzić w dyskusję ,koniec kropka. Nie będziesz się spotykać z byle kim. 
-Lepiej z Justinem tak? 
-Tak. 
-A wiesz co on robi po tych treningach?
-Nie. To osobista sprawa Justina ,ja go nie będę ograniczać. 
-A wiesz jaką ma reputacje w szkole? 
-Nie. To także jego osobista sprawa. 
-A wiesz co on robi gdy idzie na imprezy? 
-Nie i skończ już Madison. Nie interesuje mnie to. 
-To nie mów ,że jest lepszym towarzystwem dla mnie niż moi koledzy i koleżanki. 
-Justin nie zrobiłby krzywdy żadnej dziewczynie 
-Nie wcale, Justin jest idealny. Justin nie zaliczył połowy szkoły. Justin nigdy w życiu nie uderzył nikogo w tej szkole. Justin nie był na żadnej imprezie od swojego powrotu. Jasne, Justin jest cudowny i nic złego nie robi ,ale moim koledzy owszem?! Wychodzę nie mam ochoty nic jeść. Smacznego wam życzę. 
-Dziękuję. -rzuciła ironicznie mama. 
-Pogadam z nią. -wtrącił Justin. 
-Nie trzeba, niech idzie.

Do mojego pokoju wszedł Justin.                                             
-Chcesz iść dziś ze mną na imprezę? -rzuciłam.
-A trening?
-Im to nie zrobi różnicy czy ja jestem czy nie. Raczej jak ciebie nie będzie to będą niezadowolone.
-Jeśli ty mnie chcesz na tej imprezie to idziemy, –uśmiechnął się,

*Justin*
Gdy dotarliśmy na imprezę bałem się o Madison. Była ubrana bardzo wyzywająco ,a przy tym jeszcze bardziej seksownie. Założyła czarną obcisłą sukienkę i beżowe szpilki. Jak znaleźliśmy się przy barze Mads co chwila zamawiała coraz mocniejsze drinki.

-Maleńka zatańczysz ze mną? –jakiś typek podszedł do Maddie.
-Jeśli mój braciszek się zgodzi. –spojrzała się na mnie.
-No co ty dawaj. –obcy stał się bardziej nachalny.
-Nie słyszałeś?! Jak braciszek się zgodzi. –znów skierowała wzrok w moją stronę.
-Chodź. -zaczął ciągnąć ją za nadgarstki.
-Zostaw ją. -wykrzyczałem.
Wstałem do niego i podniosłem go za ubranie.
-Gościu uspokój się. –nieznajomy zaczął krzyczeć.
-Jeszcze raz ją do tchniesz bez jej pozwolenia ,a cię zabije. –zdenerwowany puściłem tego typka.
-Woow braciszku jesteś bardzo agresywny. –wtrąca Maddie.
-Przestań się tak zachowywać...
-Co to moja wina? Miałeś się zgodzić ,albo nie ,a ty go prawie pobiłeś. Nie trzeba być ,aż tak agresywnym.
-Boje się o ciebie ,nie rozumiesz?
-Nie. –uśmiechnęła się.
-Jesteś głupia ,nic nie pojmujesz.
-Przejmowanie się jest dla cieniasy. –cały czas się uśmiechała.
-To jestem cieniasem.
-Wielmożny Justin Bieber jest cieniasem? No nie wierzę.
-Tak ,jeśli przez to że się martwię mam być nazywany cieniasem ,to faktycznie nim jestem.
-Przestań, szkoda tracić życie na osoby dla ,których nic nie znaczymy. –znów się uśmiechnęła.
-Od ,kiedy jesteś taka zadowolona z życia? Pewnie od czasu ,kiedy palisz trawkę lub pijesz.
-Lepiej być uśmiechnięty dzięki czemuś niż dzięki komuś.
-Czemu tak sądzisz?
-Bo mniej boli uzależnienie od rzeczy niż od ludzi. –powiedziała z uśmiechem na ustach.
-Dlatego to robisz? Żeby nie uzależnić się od kogoś tylko czegoś?
-Brawo Bieber, coraz lepiej radzisz sobie ze zgadywankami.
-To kto miał być twoim uzależnieniem?
-Nikt istotny ,nawet nie muszę już o nim myśleć i bać się ,że mnie zrani. Nie muszę bać się złych ocen w szkole ,bo to jest już mi obojętne ,a jak nie zdam to nawet lepiej.
-Czy jest sens nie zdać przez używki ,które niby mają pomóc?
-Tak.
-Jaki?
-Wtedy w szkole nie będzie już ciebie i ... –wypowiedziała zanim zasłabła.
Szybko wziąłem ją na ręce i zaniosłem do damskiej łazienki, lekko opukałem jej twarz zimną wodą. Madison się natychmiast ocknęła, wtedy poczułem wielką ulgę.
-No nie znowu?! –powiedziała jak ,gdyby nigdy nic.
-Jak to znowu?
-No przecież w szkole było to samo co nie? -rzuciła sarkastycznie.
-Dziewczyno chcesz się zabić?
-Nie połączyłeś jeszcze faktów? Wtedy też zasłabłam przez alkohol.

*Madison*
To było bardzo zaskakujące ,a zarazem tak bardzo mi się to podobało.
Gdy Justin zdenerwowany wyszedł z toalety trzaskając drzwiami myślałam ,że już nie wróci. Wtedy otworzył energicznie drzwi ,podszedł do mnie szybkim krokiem ,uchwycił moją twarz w swoje dłonie i złączył nasze usta w słodkim pocałunku. Oczywiście musiałam odwzajemnić tą czułość ,sama nie wiem czemu...

Nagle wybuchłam płaczem
-Czemu płaczesz? Nie zrobiłem nic abyś miała zacząć płakać.
-Po prostu lubię sobie płakać.  
-Jesteś głupia.
-Nie mów tak do mnie Bieber. -rzuciłam zapłakana.  
-Po prostu mówię prawdę.
-Nie używaj moich tekstów matole. –zsunęłam się po drzwiach toalety na zimną podłogę.
-Powiesz mi czemu się tak zachowujesz?
-Czy to nie jest oczywiste?
-Nie.
-Przez Khalila.
Moja głowa zapadła się w kolanach przez co nie mogłam zaobserwować reakcji Justina. Jedynie mój słuch podpowiadał ,że upadł przy mnie na kolana.
-Proszę spójrz na mnie. –wyszeptał ostatkiem sił.
Podniosłam zapłakany wzrok na niego. On wziął moją twarz w swoje ręce ,abym go lepiej widziała.
-Czemu katowałaś się tym świństwem? Czemu przeze niego?
Nie wiedziałam co powiedzieć ,więc zapadła między nami niezręczna cisza.
-Nie musisz już tego trzymać w sobie. Mogę z nim o tym porozmawiać. -odezwał się w końcu Justin.
-Ja nie chce żebyś się wtrącał rozumiesz?! –schowałam głowę w dłonie by dać upust łzą.
-Więc czemu brałaś prochy, paliłaś, piłaś? Nie rozumiem?!
-Bo Khalil mnie nauczył! -podniosłam głos.
-Nie oznacza ,że masz teraz to robić bo on cię nauczył. Wtedy robiłabyś to z przyjemności w wolnych chwilach ,a nie w szkole. Pchałaś się na przypał bo jesteś lekkomyślna? 
-Nie wtrącaj się. -wykrzyczałam i wpadłam w jeszcze większą histerię.
-TY GO DALEJ KOCHASZ? -wykrzyczał zdziwiony.
-BIEBER NIE WPIEPRZAJ SIĘ W NIE SWOJE SPRAWY! -zaczęłam krzyczeć.
-Jesteś idiotką ,zerwałaś z Khalilem ,bo spodobał cię się ktoś inny ,a teraz płaczesz po kątach i palisz trawkę ,żeby ktoś się tobą zainteresował.
-ZAMKNIJ RYJ JAK NIC NIE WIESZ! To Khalil ze mną zerwał ,bo mnie zdradzał! A każdemu wmawia ,że to ja się puszczam.
-Ponieważ Khalil to mój ziomek nie będę go obrażał ,ale on nadaje się w sam raz na jeden raz. Khalil nie jest stały w uczuciach i lubi łatwe panienki. Więc jak nie rozchylasz przed nim nóg nie jesteś dla niego. Chociaż brawa dla ciebie dziewczyno bo był z tobą pół roku ,nie wspominając ,że to jego rekord, to serio coś do ciebie czuł ,aż się słuchać go nie dało.
-Mam teraz skakać z radości pod sufit Bieber? Nie denerwuj mnie. Khalil musi do mnie wrócić ,pomóż mi ten jeden raz.
-W sumie to by był trzeci raz. No wiesz kiedyś z Maxem ,przed chwilą z jakimś gościem ,a teraz z Khalilem. Niestety ,ale nie maleńka nie pomogę ci. -uśmiechnął się bezczelnie.
-Bo co? Bo nie nadaje się dla twojego ziomka?
-Nie ,bo Khalil nie jest dla ciebie.
-Aż taka zła dla niego jestem?
-Dziewczyno spójrz co on z tobą zrobił. Nie jesteście razem od około miesiąca ,a ty robisz z siebie ćpunkę. Znajdź sobie kogoś porządnego ,a nie Khalila.
-I ty się uważasz za jego przyjaciela ,tak go obrażając?
-Mówię tak jak jest ,poza tym nie koniecznie jest moim przyjacielem.
-Czemu nagle nie uważasz go za przyjaciela?
-To już cię nie dotyczy ,więc się nie wtrącaj. 
_____________________________________
Kontakt ; @tysiaaczek

Jeśli chcesz być informowany o każdym dodanym rozdziale pozostaw po sobie komentarz z nazwą tt.
Zachęcam do pozostawiania po sobie komentarza.
Każdy komentarz zachęca do dalszej pracy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz